Kiedy przeprowadziłem się z rodzicami do innego miasta, od razu do moich uszu dotarła plotka o okrutnym morderstwie popełnionym w tejże metropolii. Niedaleko mojego nowego domu, w pewnej walącej się kamienicy psychopatyczny morderca zrobił okropną rzeźnię, wycinając w pień pewną rodzinę. Od tamtej chwili w kamienicy nikt nie mieszka, a morderca został przyskrzyniony na dożywocie. Mimo to, co noc dobiegają stamtąd dziwne dźwięki i wrzaski zarzynanych ludzi. Kamienica jest nawiedzana przez duchy pomordowanych. Moja ciekawość prześcignęła zdrowy rozsądek, zebrałem paczkę kumpli i ruszyliśmy na polowanie na te słynne duchy.
Zebraliśmy się wieczorem pod kamienicą, ja i moich dwóch zaufanych przyjaciół. Przed naszymi oczami wznosiła się stara, waląca się kamienica, z powybijanymi szybami i wiszącymi na zawiasach drzwiami . Weszliśmy do środka, jeden za drugim. Ogarnęła nas ciemność, lecz gdy włączyłem latarkę, moim oczom ukazały się zniszczone meble i ściany pokryte poszarpaną tapetą. Wydawało się, że są ubrudzone ciemnymi plamami krwi. Postanowiliśmy przeszukać dom. Niestety, poszukiwania zakończyły się fiaskiem. Nie spotkaliśmy żadnych duchów a jedyne co słyszeliśmy, to wiatr wpadający do domu przez puste okiennice. Gdy schodziliśmy ze strychu, pewny siebie odparłem:
-Wiecie co, tu wcale nie jest tak strasznie!
-No, racja
-Jest spoko
-Nic a nic strasznego
Nie ma w tym domu żadnych duchów. Jednocześnie jestem zawiedziony, a jednocześnie mi ulżyło. Nagle, po zejściu z kilku schodów, przeraziłem się.
Nie wiecie o co chodzi? Przeczytajcie jeszcze raz, bardzo dokładnie:>