a hvj, nikt nie pisze w moich grach, więc robię nową. Tym razem to nie jest poryte, tylko normalny dungeonowy rpg.
Fabuła: Czarnoksiężnik się na ciebie wkvrwił i wrzucił cię do lochu. Amen.
Klasy postaci (ta klasa między dwoma innymi, np. Cień to klasa która jest połączeniem tych dwóch, między którymi jest):
.......................Łucznik..........
................................................
...........Cień.................Zabójca
...................................................
..Mag............Paladyn..........Wojownik
Rasa:
Elf, Człowiek, Krasnolud, Ork
Czyli co, mam wybierać klasę i rasę?
Łuczniko mag dla orka? Ok...
Budzisz się w ciemnym korytarzu. Nie widzisz co jest daleko, ponieważ jest zbyt ciemno. W ekwipunku masz jedynie duży łuk, kołczan pełny strzał i nóż. Ubrany jesteś w płaszcz. Twój jedyny póki co skill to "w ciemności"; kiedy jesteś w ciemnym miejscu bardzo trudno cię zauważyć. Obok ciebie leży pochodnia i krzesiwo.
Podnoszę wspomniane przedmioty, wstaję i ruszam korytażem.
Korytarz jest długi, a powietrze śmierdzi zgnilizną. Po twojej prawej i lewej stronie są pary drzwi. Wchodzisz, czy idziesz dalej?
Ostrożnie otwieram pierwsze drzwi, celując z łuku.
(Jedne są po lewej, drugie po prawej. Które otwierasz? To ważne, bo korzystam z mapy lochów.)
Korytarz jest bardzo ciasny, a na jego końcu widać leżący na ziemi klucz. Korytarz ma około 4 metry.
Strzelam w klucz z łuku, żeby sprawdzić czy nie ma żadnych pułapek, et cetera.
Zero pułapek, nic się nie stało. Strzała upadła obok klucza.
Ostrożnie podchodzę do klucza, uważając na każdy krok. Podnoszę najpierw strzałę, a potem sam klucz.
Masz teraz klucz w ekwipunku.
Wracam się i otwieram drugie drzwi.
Widzisz taki sam korytarz, z tym że, na końcu tego jest skrzynia.
Podchodzę do skrzyni i próbuję ją otworzyć, jesli trzeba, uzywając klucza.
Wyskakuje na ciebie mały golem (wysokość około 20 cm) i zaczyna rzuć ci stopę. Wbrew pozorom to troszkę boli ._.
Skoro jestem magiem, to rozwalam go zaklęciem implozji.
Niestety, nie ma tak łatwo. Jeszcze nie masz takiego skilla ._. Ból w stopie staje się coraz bardziej uporczywy.
Biorę golema i odrzucam na drugi koniec korytaża, a potem strzelam w niego strzałami, zaklęciami i wszystkim innym czym tylko się da.
Golem się w końcu ukruszył.
Podniosłem ocalałe strzały i zacząłem oglądać stopę.
Hm... Chyba nic ci się nie stało, ale stopa jest opuchła. Bolą cię palce, nic więcej.
(znowu) Po lewej i prawej widzisz drzwi. Tym razem to podwójne, stare metalowe drzwi.
Wchodzę do tych po prawej.
W odległości około 5 metrów od ciebie stoi grupka 3 szkieletów. W kącie leży zombie... A w zasadzie połowa. Nie ma nóg. Po całej komnacie porozrzucane są monety.
Strzelam w nich kulami ognia ._.
Nie ma tak łatwo, masz póki co jednego skilla ._. Ale spoko, zabijesz jednego kościotrupa, masz level upa i nauczysz się nowego.
Podobno magiem jestem ;_; Strzelam z łuku w czaszki.
Ok, zanim do ciebie dobiegły zabiłeś dwa kościotrupy. Jeden jest niebezpiecznie blisko ciebie... Ale najpierw wybierz swojego nowego skilla! Masz do wyboru:
skill ognia- Ognista strzała
skill wody- Lodowa strzała
skill ziemi- Roślinna strzała
skill powietrza- Odrzucająca strzała
OCZYWIŚCIE ŻE FAJER! I walę fajerem w szkieleta.
Szkielet rozpada się na kawałki. Nagle grunt opada ci spod nóg... A nie, chwila, po prostu się wyje*ałeś. Widzisz że połowa zombiaka szykuje już ząbki na twoją biedną stopę.
Odsuwam się i strzelam mu między oczy. Nie szczędzę też ognia.
Upitoliłeś mu łeb. Gratulację, kreatura nie żyje.
Podnoszę ocalałe strzały i idę dalej.
Ale... w sensie że dalej korytarzem, do drugiego pokoju czy gdzie? Pamiętaj, że po całej komnakomnacie porozrzucany jest hajs ._.
Zbieram cały hajs i idę do następnych drzwi.
Masz 45 złota. W następnym pomieszczeniu z uśmiechem wita cię szkielet. Któremu pali się łeb. W kącie siedzi mała dziewczynka, na oko 7 latka i płacze.
Przeszywam szkieletowi czaszkę z łuku.
(ale ci słabiutka na kostce liczba wypadła!)
Strzała mija szkieleta ze świstem. Szkielet szybko do ciebie podchodzi i wymierza kopniaka w brzuch.
Mimowolnie zginam się wpół, ale wykożystuję to i przetaczam się między nogami szkieleta, powalając go. Następnie odcinam łeb nożem.
Wyszło ci to perfekcyjnie. Z kąta pokoju coraz głośniej słychać łkanie dziewczynki.
Podchodzę do niej i pytam dlaczego płacze.
- Bo mój tatuś... Mój tatuś...- Zaszlochane dziecko ledwie wydukało te słowa. Po kilku sekundach podnosi zapłakaną twarz i krzyczy;
-ODCZEP SIĘ ODE MNIE!- Zaskoczony tą reakcją mimowolnie oddaliłeś twarz i mrugnąłeś. A kiedy otworzyłeś oczy, dziecka już nie było.
Kręcę głową z rezygnacją, wychodzę, "przypadkiem" rozdeptując czaszkę szkieleta, po czym idę dalej korytażem.
Po lewej i prawej widzisz rząd celi.
Sprawdzam wszystkie po kolei.