Właścicielka
Raczej sporych rozmiarów pomieszczenie, w którym za dnia, kiedy akurat nie ma żadnych zajęć, najczęściej lubią przesiadywać uczniowie Akademii. Ściany pomalowane są krwisto-czerwoną farbą, a podłogi wyłożone czarnymi kafelkami. Stąd wychodzą drzwi do wszystkich pokoi sypialnych, oraz główny korytarz, prowadzący wprost na schody w hallu. Po prawej stronie tego pomieszczenia stoi ogromny, wykonany z czarnego marmuru kominek, w którym ogień nigdy nie gaśnie, a nad którym wiszą dwa pamiątkowe miecze, mające już chyba z 500 lat, jak nie więcej, a nadal zachowane w świetnym stanie i nie tknięte za pośrednictwem czasu przez zżerającą wszystko rdzę. Niedaleko komika ustawionych jest pięć skórzanych foteli, w których można usiąść, poczytać książkę, bądź gazetę (najświeższe wydanie zawsze leży na stojącym tam stoliczku do kawy, jakby pojawiając się samoczynnie wraz z nadejściem ranka), pograć z kimś w karty (które też leżą na stole), albo po prostu przesiedzieć odłogiem cały dzień. Po drugiej stronie pokoju znaleźć można starą, acz nadal działającą bez zarzutu, szafę grającą, oraz nowy stół do bilardu, z którego można zawsze korzystać. Jest to jedno z nielicznych pomieszczeń, w którym nie spotkasz raczej żadnego nauczyciela, a kamery nie rejestrują 24 godziny na dobę każdego twojego ruchu.
Artur siedział sobie poziomo w fotelu, gapiąc się rozmarzonym, lub jak kto woli tępym, wzrokiem w kominek.
Ugh...
Właścicielka
Ogień płonął w kominku tak samo jak codzień. W sumie nic się nie działo, nie licząc tego, że jedne drzwi od pokoju się na chwilkę otworzyły, kiedy przed nimi jak zwykle niezauważenie znalazł się liścik od Przewodniczącej Samorządu Uczniowskiego, informujący najpewniej o kolejnym spotkaniu, które zawsze odbywały się w tajemnicy w pokoju wspólnym, niekiedy po ciszy nocnej. W skrócie - Dzień jak codzień, nie działo się absolutnie nic wyjątkowego.
Wyrwawszy się z letargu, wstał i poszedł zobaczyć list od pani przewodniczącej. Może chociaż w nim będzie coś co go choć trochę pobudzi.
Właścicielka
Pod jego pokojem leżała niebieska karteczka. Staranna, znajoma kaligrafia głosiła.:
Kolejne spotkanie odbędzie się jutro o 3:00 nad ranem w pokoju wspólnym. Nie spóźnij się.
//E.Omocha.
- Parę razy się zdarzyło i od razu dożywotnie pretensje!
Wstchnął przeciągle i podszedł do szafy grającej i puścił pierwszą z brzegu piosenkę. Chodziło mu bardziej o zabicie ciszy niż faktyczną rozrywkę.
Właścicielka
Trafiła mu się melodia "Danse Macabre" Camille Saint-Saëns.
Może być.
Powiedział po czym sięgnął po gazetę by zobaczyć co się ostatnio wydarzyło.
Właścicielka
Na pierwszej stronie gazety widniał artykuł dotyczący sławnej pisarki - Emilie Josette Corelli.
W kilku pierwszych akapitach autor artykułu zachwalał powieściopisarkę jako współczesną nadzieję dla gatunku kryminalnego, oraz jedną z obecnie wybitniejszych w swym zawodzie. Dopiero po wielu linijkach bezsensownej, ewidentnie lizusowskiej paplaniny, przeszedł do sedna i oznajmił, że owa sława dosłownie kilka dni temu oświadczyła, iż robi sobie trzyletnią przerwę w pisaniu, aby po tych trzech latach móc wydać swe podobno największe dzieło, silnie związane z sekretnym miejscem, do którego wyjeżdża i gdzie nikt nie będzie mógł jej znaleźć.
Później dziennikarz snuł masę domysłów o tym, na jaki temat może być owo największe dzieło, jednak to również zbytnio nie trzymało się kupy, więc nie warto nawet tutaj tych domysłów przytaczać. Poniżej były zdjęcia okładki jednej z ostatnio upublicznionych przez Emilie Josette Corelli książki "Istota cienia" i informacja gdzie i za ile można kupić to "arcydzieło od naszej utalentowanej, młodej pisarki, którą zna i ceni cały świat".
Albo dali nam "Przegląd Literacki", albo dziewczyna robi karierę.
Powiedział po czym odłożył list na stoliku i usiadł tak jak wcześniej na swoim fotelu. Zabrał się też za czytanie innych artykułów w gazecie.
Właścicielka
Okazała się to być gazeta ogólna, a nie literacka. Można było znaleźć w niej nowiny z naprawdę wielu dziedzin, między innymi polityki, sportu, agrokultury, sztuki, medycyny i inżynierii. Na świecie nie działo się obecnie nic ciekawego, dzień jak codzień. Selena zastrzeliła w końcu Biebera...
//*Czyta ostatnie zdanie* Chyba nie tylko Psychopata musi skończyć z próbami wtrącenia humorystyki, mi też to zbytnio nie wychodzi...
-Nuuuudyyy!
Powiedział po czym przeciągnął się i wrzucił gazetę do kominka.
- Gdzie są wszyscy na litość boską?
Właścicielka
Bogowie mu niestety nie odpowiedzieli. Nadal było cicho i spokojnie.
//*Czyta pierwsze zdanie* Boże... *Facepalm* Historyjka, skończ z tym...
Wstał po czym z braku alternatyw udał się do stolika i zaczął tasować karty.
Samuel wszedł do pokoju.
Uśmiechnął się widząc kolegę.
-Artur! Wiedziałem że cię tu spotkam.
//// mam idealny plan jak poradzić sobie z każdym wrogiem w Akademii. Powiedzieć?
- Salomon!
Wstał zostawiając karty i poszedł uścisnąć ręke znajomemu.
- Chwała Bogu że przyszedłeś, bo już zaczynałem usychać z nudów. Choć mógłbyś byç dziewczyną. -
Zaśmiał się.
-No wiesz co?
///Będzie potrzebny puzon, bo saksofonu nie mam zamiaru używać do tego:
Krok pierwszy: Nasraj do puzonu.
Krok drugi: Chodź z tym instrumentem wszędzie
Krok trzeci: Napotkaj wroga, który chce cię zabić.
Krok czwarty: Weź głęboki wdech i zacznij grać na instrumencie, którego wylot będzie skierowany na przeciwnika.
Krok piąty: Patrz, jak dzieło zniszczenia oblewa jego ciało
Krok szósty: Zostań sławny jako najbardziej niebezpieczny przeciwnik w Akademii.///
- Mówie jak jest, a jest nudno.
Powiedział po czym sięgnął po list leżący na stole.
- A w dodatku dziś niczym amerykańskie wojsko w czterdziestym czwartym mam spotkanie na plaży Omaha. Czyli tutaj.
//*Wstaje i bije brawo.* Geniusz ku#wa, geniusz!*
-Wiem, wiem... też tu będę. Tym razem się nie spóźnisz, prawda?
- Mam zamiar oszukać przeznaczenie. Bowiem dziś!
Zaczał mówić epickim głosem, jakby przemawiał do armii.
- Dziś będe spał na tej kanapie!
Zaczął klaskać z entuzjazmem.
-Świetny plan milordzie!
- Dziękuje, dziękuje.
Rzekł nonszalanckim tonem i nisko się ukłonił.
- Ale skończmy o mnie, co u ciebie?
-Nudy w pokoju, a do tego nadal unosi się nieprzyjemny zapaszek... ech.
- Polecam pozbyć się zwłok z szafy. To zawsze pomaga.
-Myślę, że większy problem jest z tym, co jest za oknem.
- Poczekaj zgadnę...
Zamyślił się przez chwilę.
- Ścieki są stąd odprowadzane rurami, więc jedune zapachy może wydawać kuchnia, albo śmietnik. Na zapach jedzenia raczej byś nie narzekał, więc śmieci.
Zaśmiał się głośno.
-Oh Sam, ciebie chyba naprawdę ktoś musi nienawidzić.
Drzwi od pokoju Nr.4 otworzyły się, a z nich wyszła Chloe. Widząc znajomych z tego samego roku kiwnęła im głową.
-Wiadomo, że hałas we wspólnym to wy dwaj. -Rzuciła na przywitanie dowcipnym tonem głosu.
///Ja tam bardziej czekam za opinią Historyjki dotyczącą mojego planu. I tak, zrobię to. Serio .-.///
Uśmiechnął się.
-Bo jak nie my, to kto?
Właścicielka
//Samuel... Przekręciłeś imię własnej postaci. Samuel, nie Salomon..! Boże miłosierny...
- Tylko nie zacznij śpiewać Sam, bo nie ręcze za siebie.
Powiedział żartobliwym tonem po czym zwrócił się do koleżanki.
- Dobrze cię widzieć, Chole. Właśnie kończyły nam ssię wspólne tematy.
///Nie są materialni? O to ci chodziło?
-Śpiewam z pewnością lepiej od ciebie.
// Chloe, nie Chole.//
Spojrzała na Samuela i jakby parsknęła śmiechem cicho.
-Już chyba wystarczy twoje granie na saksofonie, śpiewu już nam oszczędź, maestro.
- Może powiedziała to Chloe, ale to był głos twojego rozsądku.
Powiedział żartobliwym tonem, po czym zwrócił się do dziewczyny pokazując jej list.
- Wiesz że masz już plany na wieczór?
//Sorki, literówka :(
Spojrzała na list.
-Znowu? Przewodniczącej się JESZCZE nie znudziły te spotkania? -Powiedziała, ponownie żartobliwym tonem.
- Co nie? I jeszcze to "nie spóźnij się". Poczułem się zdyskryminowany!
Powiedział żartobliwie obrażonym tonem.
Właścicielka
W tym momencie muzyka w szafie grającej ucichła. Po prostu utwór dobiegł końca.
-Teraz ja wybieram.
Podszedł do szafy grającej, poszukał jakiegoś jazzu.
- Błagam, nie wybież znowu jakiegoś szajsu, który utknie w głowie niczym kilof.
Powiedział po czym usiadł na swoim fotelu.
Usiadła na jednym z foteli, wzrokiem podążając za Samuelem idącym do szafy grającej.
-Chyba tylko w tej akademii są jeszcze szafy grające.
Właścicielka
Gwene wyszła ze swojego pokoju, przez ramię miała przewieszoną jakąś torbę.
-Miłego popołudnia...- rzekła tylko na przywitanie, po czym usiadła w jednym z foteli.
Ze swojej torby wyciągnęła starego laptopa, który następnie uruchomiła.
Szafa grająca po chwili wypuściła następującą melodię.:
- Cześć.
Powiedział do nowej dziewczyny, a potem zwrócił się do Chloe.
- Przynajmniej nie trzeba wrzucać do niej pieniędzy by zadziałała. I wygląda o niebo lepiej niż boombox.